Niektórzy twórcy gier potrafią czerpać z różnych, nawet pozakomputerowych źródeł. Nieprzebraną kopalnią bywa często popukultura. Jak inaczej bowiem wytłumaczyć tytuł Forest Runner dla kolejnego klona popularnej? Skojarzenia same nasuwają się do głowy – gra to przedstawiciel klasycznych runnerów, a jak miał na imię najsłynniejszy biegasz w historii Hollywoodu? Co z tego, że pisany przez dwa „r”.

Szybko kilka słów o grach spod szyldu „runner”, choć nie wierzę, żeby istnieli jeszcze tacy, którzy nie mieli z nimi styczności. Gracz wciela się w nich w postać uciekającą przed swoim prześladowcą (w przypadku Forest Runnera jest to odkrywca, prawdopodobnie uciekający przed prehistorycznymi gadami). Tu mała dygresja: nigdy tak na prawdę nie wiadomo kto nas goni. Sterowanie ogranicza się do jednego klawisza/gestu, który pozwala na wykonanie skoku w momencie gdy przed naszym biegaczem pojawi się przeszkoda. I to tak na prawdę wszystko – więc im dalej, tym lepiej.

Od razu zaznaczam, nie jest to Canabalt. Nawet wizualnie – mimo że obie gry stylistycznie dzieli epoka – Forest Runner wypada blado przy swoim flashowym konkurencie (wiem, istnieje też wersja na iOS). Niby dopracowany graficznie, barwny i utrzymany w nieco komiksowy charakterze Forest nie jest w stanie zawalczyć. Niewykluczone, że jest to wina animacji, której po prostu brak płynności.

Z grami bieganymi zazwyczaj jest ten problem, że wraz z rozwojem akcji tempo gry przyspiesza. Tym samym sprzęt – w tym przypadku telefon – musi nadążać z wyświetlaniem elementów gry, ale przede wszystkim musi to robić płynnie. Inaczej nici z dobrej rozrywki. Forest Runner niestety ma problem z płynną praca już od samego początku. Optymistycznie zakładam jednak, że jest to kwestia dopracowania, a przede wszystkim optymalizacji znajdującej się obecnie w Android Market bezpłatnej wersji.

Forest RunnerForest Runner

Comments are closed.