HTC One V to najtańszy z serii One, model określany wręcz mianem urządzenia “budżetowego”. Technika nieubłaganie idzie do przodu, zatem nie ma się co dziwić, że sprzęt o parametrach jeszcze dwa lata temu doskonałych, dziś jest traktowany jako nieco gorsze dziecko, które ma prawo nie dać sobie rady ze wszystkim i trzeba wybaczyć pewne niedoróbki i niedomagania.

Urządzenie swoim wyglądem wyraźnie pokazuje, że tajwański producent przypomniał sobie o dwóch modelach z przeszłości – niezwykle udanym Hero i nieco mniej imponującym Legend, który miał pewne problemy ze znalezieniem swojego miejsca na rynkach, lecz pod względem jakości wykonania był nie do pobicia.

Podobnie jak te dwa modele, HTC One V zbudowany został z zachowaniem charakterystycznego wygięcia pod ekranem, nadającego smartfonowi tego specyficznego smaku i tworzącemu dziś już legendarny wygląd. Co więcej, obudowa w całości przeczy słowom, jakoby One V był “budżetówką” – telefon prawie w całości został wykonany z metalu, a jedynym plastikowym fragmentem jest zdejmowana część obudowy, znajdująca się po drugiej stronie wspomnianego wygięcia. Pod nią należy umieścić kartę SIM (wciąż jeszcze naturalnej wielkości, nie micro) i kartę pamięci microSD. W tym miejscu warto też dodać, że ten zdejmowany fragment jest zrobiony z bardzo dobrej jakości plastiku, pokrytego gumą. Drugim faktem, który odkrywamy przy wymianie kart jest brak możliwości wydobycia z urządzenia baterii. HTC zdecydowało się pójść zgodnie z obowiązującymi trendami i bateria okazuje się być stałym elementem w smartfonie. Teraz jednak nie ma co rozpaczać, gorzej będzie za jakieś dwa lata, gdy mogą zacząć się pojawiać pierwsze objawy zużycia, a jedynym sposobem na wymianę będzie wizyta w serwisie i konieczność wydania pewnie nie tak małej kwoty.

Urządzenie jest bardzo smukłe. Niby podobne do modelu Legend, jednak jest to podobieństwo wywołane tylko wygięciem obudowy. One V jest o wiele cieńszy i ze względu na inny rozmiar ekranu i jego przekątnej jest nieco dłuższy. Zabrakło także optycznego trackpada, od dawna już w smartfonach HTC nie występującego oraz fizycznych klawiszy. Jak na smartfona z najnowszą wersją systemu Android przystało mamy pod ekranem trzy dotykowe przyciski, o których szerzej będzie mowa w dalszej części tekstu.

Ostatnim elementem, który zwraca uwagę już od momentu wydobycia smartfona z pudełka jest charakterystyczny wyświetlacz. Ma rozmiar 3.7 cala i rozdzielczość 480×800 pikseli (dokładnie jak w HTC Desire i pochodnych), wykonany jest w technologii Super LCD 2, a wyjątkowość zawdzięcza bardzo przyjemnej dla oka konstrukcji. Otóż szkło na ekranie delikatnie wystaje nad obudowę, co wspaniale się komponuje z zagięciem u dołu. Projektanci HTC wykonali w kwestii designu kawał świetnej roboty.

Klasycznie dla tego producenta u góry ekranu mamy przycisk włączania/wyłączania i blokady ekranu w jednym, z kolei na prawym boku znajdują się klawisze głośności. Z lewej strony smartfona nie znajdziemy nic, prócz niczym nieosłoniętego wejścia na ładowarkę, tradycyjnie występującą w postaci rozłączanej z kablem USB. Ostatnim ciekawym elementem jest zmienione w stosunku do poprzednich modeli HTC umiejscowienie diody informującej o ważnych wydarzeniach. Znajduje się ona u góry obudowy i jest dość spora; jakby łączy wyświetlacz z tyłem urządzenia. Daje to bardzo ciekawy i przyjemny dla oka efekt. Na koniec pozostaje mi już tylko wymienić znajdujące się obok wejście słuchawkowe 3.5mm.

Jak widać, w kwestii obudowy nie można narzekać – jest to według mnie jeden z najładnieszych smartfonów od HTC i nawet Legend, który był dla mnie długo wyznacznikiem designu i jakości wykonania od One V odstaje na gorsze. Niestety, sama obudowa to jednak zbyt niewiele, by zapewnić rozkosz podczas korzystania ze smartfonu, o czym można przekonać się stosunkowo szybko po włączeniu urządzenia.

Model One V pracuje na niemłodym już procesorze Snapdragon S2, który choć zapewnia częstotliwość taktowania 1Ghz, to jednak oferuje tylko jeden rdzeń. Dzięki temu otrzymujemy sprzęt, który spisuje się podobnie do modelu HTC Desire S, z zaznaczeniem, że ten ostatni ma więcej pamięci RAM. Bowiem najnowszy, ale też najtańszy HTC posiada na pokładzie “zaledwie” 512MB pamięci operacyjnej, co jest ilością mniejszą nawet od tej w HTC Desire pierwszej generacji (576MB) a co dopiero HTC Desire S, który dysponuje aż 768MB pamięci.

Do specyfikacji technicznej warto dodać też informację, że One V oparty jest o grafikę Adreno 205, którą też do najmłodszej kategorii sprzętu trudno zaliczyć. Jedno natomiast w smartfonie jest lepsze od czasów poprzedników: bateria. Mamy tu akumulator o pojemności 1500mAh, a to w połączeniu z lepszym zarządzaniem energią w Androidzie Ice Cream Sandwich pozwala na swobodne dwa dni użytkowania urządzenia.

Nie mniej jednak trudno nazwać HTC One V demonem szybkości. Nawet podczas codziennej pracy, typowych zadań, które wykonujemy co chwilę widać, że smartfon ma czas. Tu pomyśli odrobinę za długo, tam nasze polecenie odczyta nieco za późno… co rzecz jasna może wywoływać rozczarowanie a nawet irytację. Dlatego warto ten fakt podkreślić – HTC One V to sprzęt, który bez problemu zrobi to, co mu każemy, ale… cóż, nie zawsze tak od razu, nie zawsze natychmiast.

Na szczęście nie znaczy to, że model jest ślamazarny niczym wyposażone w 600Mhz-owe procesory Wildfire S czy Gratia. Nie, sprawuje się po prostu tak, jak można oczekiwać po jednordzeniowym procesorze w smartfonie w roku 2012. Czasem po prostu trzeba dać mu chwilę na zastanowienie i liczyć się z delikatnym opóźnieniem reakcji na wydawane przez użytkownika polecenia.

Pewnym pocieszeniem tej dość słabej jak na nasze czasy specyfikacji będzie dla wielu świadomość, że HTC One V to jeden z najlepszych modeli na rynku pod względem możliwości robienia zdjęć. W urządzeniu zastosowano aparat o sile 5MP, który – autentycznie! – robi zdjęcia o jakości co najmniej imponującej. Co więcej w ów aparat wbudowano ciekawe filtry, które bez skrępowania mówią aplikacjom takim jak Instagram: pa, pa… One V potrafi też kręcić znośne wideo, nawet w jakości 720p. Co prawda aż takiego wrażenia, jak fotografie, filmy nie zrobią, ale i tak jest o wiele lepiej, niż po “budżetówce” można by się spodziewać. Podobnie z pewnością niektórzy użytkownicy się ucieszą widząc logo Beast Audio na tylnej stronie obudowy. Niestety słuchawek należących do tej samej kategorii i jakości dźwięku już w zestawie nie znajdziemy.

One V wyposażony został oczywiście w nakładkę HTC Sense, w wersji 4.0, co skutecznie przykrywa fakt, że przecież sprzęt pracuje na najnowszej odsłonie systemu Android, konkretnie wersji 4.0.3. Jeśli jednak przyjrzeć się przyciskom pod ekranem to widać, że to już nie ten sam schemat, co przed rokiem czy dwoma. Z lewej strony jest guzik “powrót”, po środku przycisk “dom”, z prawej natomiast strony mamy zamiast klawisza “menu” przycisk wywołujący wszystkie otwarte aplikacje. Pokazane są w formie tradycyjnego dla Ice Cream Sandwich menu i dzięki temu skrótowi można spokojnie procesy pozamykać, przesuwając ich karty na boki, niejako “wyrzucając” je poza ekran.

Do menu aplikacji wchodzi się od teraz przy pomocy specjalnych przycisków umieszczonych w samych aplikacjach. Jeśli jednak trafimy na program starszy lub nie całkiem jeszcze dostosowany do Androida 4 – spokojnie, bez paniki. Okazuje się, że dłuższe przytrzymanie guzika po prawej… wywoła menu aplikacji niczym za dawnych czasów.

Znacznie więcej, niż o samym Ice Cream Sandwich chce się powiedzieć o nowej wersji interfejsu Sense. Jest to bowiem nakładka tak bardzo odchudzona w stosunku do poprzednich wersji, że aż chce się śpiewać z radości. Zero zbędnych bajerów – HTC tym razem postawiło przede wszystkim na funkcjonalność. Oczywiście wywołane jest to także przeciętną specyfikacją urządzenia, modele One S i One X bajerów mają znacznie więcej. Niezależnie jednak od powodów, które inżynierami z Tajwanu kierowały, ja jestem zachwycony. Klasyczne widżety od HTC to esencja dobrego smaku, intuicyjnej obsługi i przejrzystości wyświetlanych informacji. Zegar wyglądający wreszcie inaczej wciąż wyraźnie pokazuje czas i pogodę, agenda sprawnie wczytuje informacje z synchronizowanych z urządzeniem kalendarzy… ale są i nowości, które przyszły z Androidem 4. Jest widżet poczty Gmail, jest także bardzo udany widżet zakładek. Na marginesie, owe zakładki można ściągnąć z tych, które mamy zapisane w przeglądarce Google Chrome na swoim koncie Google. Warto też dodać, że widżety można nie tylko przemieszczać pomiędzy pulpitami, ale także zmieniać ich rozmiar w czasie rzeczywistym. A przy okazji pulpitów dodam, że jest ich już nie siedem, a pięć. Może producent uznał, że skoro widżety są skalowalne, to już użytkownik nie będzie potrzebował tak wiele miejsca? Poza tym jest łatwa opcja tworzenia na ekranie folderów z ikonami. Nie ma natomiast widoku Helicopter View, dostępnego od zawsze przy uszczypnięciu ekranu.

W Sense 4.0 zrezygnowano ze znanej wszystkim belki u dołu ekranu – teraz mamy pasek dowolnie konfigurowalnych skrótów, podobny do typowych rozwiązań od Samsunga czy LG. Te cztery skróty będą widoczne także na ekranie blokady, aplikacje im przypisane można uruchomić przeciągając ikony bezpośrednio do pierścienia, rzecz stosowana już w starszych modelach. Tu jednak ciekawostka – będą to zawsze te cztery skróty, co na ekranie głównym, nie można ich osobno wybrać specjalnie pod ekran blokady.

Po wejściu do menu mamy klasyczny podział 4×4 ikony i trzy zakładki, które można spersonalizować ekstra pod siebie. Tu też można ujrzeć jak wygląda typowy przycisk menu, który Ice Cream Sandwich wprowadził – znajduje się u góry, nad ikonami, a obok niego znajdziemy wbudowany w interfejs skrót do zakupów w Google Play i możliwość ręcznego wyszukiwania. Przyjemne rozwiązanie.

Delikatnym zmianom uległ także pasek powiadomień. Po ściągnięciu go na ekran z górnej belki widać rzecz jasna wszystkie powiadomienia, które można likwidować przesuwając je na boki. Zabrakło tu jednak zakładki przełączającej różne opcje, którą tak bardzo lubimy: WiFi, Bluetooth i tym podobne. Jest za to przycisk otwierający ustawienia telefonu, i przełączniki najczęściej używanych opcji znajdziemy właśnie tam, zgodnie z zamysłem twórców Androida Ice Cream Sandwich. Niestety innego bajera znanego z tej wersji Androida, czyli odblokowania urządzenia przez Face Unlock nie znajdziemy, bowiem One V… nie posiada przedniej kamery.

Nie zapominajmy, że smartfon to też telefon, warto więc powiedzieć co nieco o jakości rozmów głosowych. I tu z żalem przyznam, nie jest aż tak dobrze jak w starszych modelach HTC, które miałem przyjemność używać. Jednak nie jest to raczej kwestia głośnika czy mikrofonu, ale zasięgu anteny, który jest bez wątpienia nieco słabszy, niż się spodziewałem. Nie ma tragedii, nie trzeba panikować, lecz faktem pozostaje, że wiekowy Desire lepiej sobie z tym radził. A im słabszy zasięg, tym więcej zakłóceń, jak wiadomo…

W urządzeniu znajdziemy też nieco zmienioną klawiaturę ekranową. Według mnie jest ona całkiem znośna, producent ulepszył swoją już i tak dobrą aplikację do pisania. Jeśli jednak komuś niezbyt będzie się podobała – nie ma problemu, w Google Play znajdziemy setki innych.

Jest także nowa odsłona aplikacji Gmail, do której jednak łatwo jest się przyzwyczaić. Wielkim plusem jest z kolei specjalna aplikacja przeznaczona do korzystania z nawigacji, schowana pod wszystko mówiącą nazwą Car. Jest ona dostępna tylko przy poziomym ułożeniu smartfona i oferuje szybkie i proste korzystanie z podstawowych funkcji zarówno telefonicznych, jak i GPS.

Koniecznie należy też nadmienić, że mimo stosunkowo przeciętnych parametrów urządzenie doskonale spisuje się podczas rozrywki mobilnej. Jest bardzo udanym odtwarzaczem plików muzycznych, podobnie ogromna większość gier z Google Play, zwłaszcza tych mniej wymagających, jak Angry Birds, swobodnie da sobie na HTC One V radę i pogramy bez przycięć. I pogramy wcale nie tak krótko, gdyż, jak już wspomniałem, bateria spisuje się świetnie.

Jak na urządzenie budżetowe, to HTC One V jest produktem bardzo dobrym, oferującym o wiele, wiele więcej, niż po tak nazwanym sprzęcie możnaby się spodziewać. Za cenę około 1000zł (patrząc oczywiście nie na oficjalną cenę, a na ceny w internecie) otrzymujemy nie tylko smartfon wyposażony w najnowszą odsłonę systemu operacyjnego Android. Jest to także bardzo dobry pod względem jakości odtwarzacz muzyczny, świetny aparat fotograficzny, niezła nawigacja i przyzwoita kamera.

Dla niektórych oczywiście wadą jest brak możliwości wymiany baterii. Pewną rekompensatą będzie jednak wspaniała prezencja urządzenia, wyrzezanego z kawałka aluminium, nadzwyczajnie ładnego, smukłego, świetnie leżącego w dłoni. Za wadę znacznie już poważniejszą można uznać pewną powolność HTC One V. Jeśli jednak ktoś ma chęć na nowego HTC, fabrycznie wyposażonego w Ice Cream Sandwich i posiadającego wszystkie plusy wymienione wyżej, a przy tym uważa, że przyzwyczai się do nie zawsze błyskawicznej reakcji na żądania użytkownika – niech bierze ten model śmiało. To kawałek świetnego sprzętu, godnie zastępujący Desire i Desire S.

Comments are closed.