Dziś mija dokładnie miesiąc odkąd Google ogłosiło przejęcie Motorola Mobility za 12,5 miliarda dolarów, wciskając nas tym samym w fotele i zostawiając ze szczękami na podłogach. 31 dni wystarczyło w zupełności by dojść do siebie, przejść z powyższym faktem do porządku dziennego i uzbroić się w cierpliwość oczekując na pierwsze owoce tego zakupu. Zaczynamy też poznawać szczegóły transakcji. Dowiadujemy się na przykład, że Google z desperacją walczyło o zakup „komórkowego” oddziału Moto, przebijając swoją wstępną ofertę o 33 proc.

Motorola, składając raport do Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych (US Securities and Exchange Commission), ujawniła, że początkowo spółka z Mountain View oferowała 30 USD za akcję. Oferta została przebita o 7 USD kilka dni później kiedy to Moto zażyczyła sobie cenę 43,50 USD. Jeszcze tego samego dnia wyszukiwarkowy gigant przebił ponownie samego siebie proponując cenę 40 USD za akcję, mimo iż oferta sprzedaży nie została upubliczniona. Tym samym Google zapłacił w sumie o 3 miliardy dolarów w odniesieniu od wstępnej oferty.

Rzeczniczka Google odmówiła komentarzy w tej sprawie. Widać jednak jak na dłoni, że walczyło desperacko o sfinalizowanie zakupu. Opublikowane dokumenty wskazują także, że sporą role odegrały w tej kwestii patenty. Pojawiły się one już w trakcie lipcowych spotkań wstępnych wiceszefa Google Andy’ego Rubina z dyrektorem generalnym Motorola Mobility Sanjayem Jha. Według Wall Street Journal rozmowy te przekonały Jha, że dowodzona przez niego firma będzie bezpieczniejsza pod skrzydłami Google w zataczającej co raz szersze kręgi wojnie patentowej.

Comments are closed.