Na początku jest plotka. Później zdjęcia z ukrycia lub przypadkowo zrobione w metrze. Wreszcie pierwszy test, informacja o premierze, debiut i nowy smartfon zaczyna sprzedawać się jak świeże bułeczki. Radość nie trwa długo. Oto w sieci pojawiły się doniesienia o nowym modelu z Androidem na pokładzie. I koło się zatacza. Tak zapewne będzie z Motorolą Atrix, LG Optimus 3D, Sony Ericsson Xperią Arc.

Dlaczego tak się dzieje? David Goldman z CNNMoney.com tłumaczy to zjawiskiem określanym jako Prawo Androida (Android’s Law). Kolejne wydania wersji Androida prezentowane są w coraz krótszych odstępach czasowych. Taka iteracja sprawia, że to, na co kiedyś trzeba było czekać 10 miesięcy, teraz wychodzi po 7. I w momencie gdy grupa nowych urządzeń miała swoją premierę na CES, stado debiutów z MWC wgniecie je w ziemię.

Żywotnośc kolejnych wersji Androida

Pytanie zatem czy skracający się cykl wydań nowych wersji systemu Google’a faktycznie ma przełożenie na rynek? Kevin Krause z Phandroid.com zaznacza, że HTC EVO 4G w amerykańskiej sieci Sprint w dalszym ciągu nieźle sobie radzi w perspektywie wydania HTVC Thunderbolt w konkurencyjnym Verizon. Tymczasem nasz rodzimy rynek to dominacja Samsunga z modelami Galaxy S i i5700. Zaraz za nimi plasuje się HTC i LG. Wszystkie urządzenia porównywalne wiekowo. Warto zaczekać do końca drugiego kwartału by przekonać się czy teza Goldmana ma przełożenie na Polskę i Europę.

7 KOMENTARZE

  1. Rynek w Polsce regulują przede wszystkim promocje poszczególnych operatorów, bo mało kto kupuje nowy topowy telefon w oryginalnej, sklepowej cenie. Zatem cykl życia androidów u nas wyznacza nie ewentualne „chciejstwo” kupującego a jego zasobność.
    Sam cykl wydawniczy androidów i chrome to też lekki absurd marketingowy, bo spora część tych aktualizacji to powinny być numerki x.x.1 /x.x.2 ale widać gonimy Win7 IE9 :/
    Pomijając te aspekty, producenci zachowują się paskudnie, bo z nowym Androidem wypuszczają nowe modele telefonów, porzucając support tych będących na rynku a spełniających wymagania do aktualizacji. To z resztą jest szczytowy przejaw chamstwa i pazerności producentów, którzy w istocie w dniu premiery wciskają nam „bubel” a przynajmniej towar niepełnowartościowy, z zapewnieniem aktualizacji w celu usunięcia błędów, po czym odstępują zwykle od tej umowy po jednym, góra dwóch update’ach, które są często bardzo średniej jakości. Przecież klient, jeśli będzie chciał gonić za nowymi gadżetami, sfrustrowany opieszałością producenta i tak kupi najdalej za rok nowy model. I to dzięki temu Steve Jobs nadal wygrywa. Przy tym potencjalne androida przykre.

Comments are closed.